Po kacu spowodowanym ostatnim sezonem GoT i czekając na kolejne odcinki Czarnobyla wróciłem do Agentów, których porzuciłem gdzieś na początku 3 sezonu. Przerwa była znaczna, ale w zawrotnym tempie nadrobiłem trzy sezony i startuję z 5.
Kurcze, jakoś tak miło sięgnąć po coś, co nie sili się na nie wiadomo jaką ambicję, a dostarcza jedynie sympatycznej rozrywki. Agenci świetnie bawią się swoją bondowsko-komiksową konwencją, a i cała ekipa rozwinęła się w naprawdę fajnym kierunku (jak sobie przypomnę denne pierwsze odcinki s01...uhhh, masakra). Póki co, to najbardziej siadł mi sezon 4, mimo sporego zawodu spowodowanego absolutnym olaniem motywów mistyczno-piekielnych. Z drugiej strony, transhumanistyczne rozkminy, LMD oraz...Agents of Hydra (!) dostarczyły tyle dobra, że jestem kontent.
Btw Agenci biją chyba jakiś rekord, jeśli chodzi o możliwość wykorzystania jednego aktora w wielu wariacjach (Ward) ;)
Kurcze, jakoś tak miło sięgnąć po coś, co nie sili się na nie wiadomo jaką ambicję, a dostarcza jedynie sympatycznej rozrywki. Agenci świetnie bawią się swoją bondowsko-komiksową konwencją, a i cała ekipa rozwinęła się w naprawdę fajnym kierunku (jak sobie przypomnę denne pierwsze odcinki s01...uhhh, masakra). Póki co, to najbardziej siadł mi sezon 4, mimo sporego zawodu spowodowanego absolutnym olaniem motywów mistyczno-piekielnych. Z drugiej strony, transhumanistyczne rozkminy, LMD oraz...Agents of Hydra (!) dostarczyły tyle dobra, że jestem kontent.
Btw Agenci biją chyba jakiś rekord, jeśli chodzi o możliwość wykorzystania jednego aktora w wielu wariacjach (Ward) ;)
31-05-2019, 18:46 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31-05-2019, 18:46 przez Badus.)





